Pechowa kolejka

Lublinianie pokazują w tym sezonie, że mają chrapkę na play-offy. Źródło: Twitter/motorlublinpgee

Ze względu na mało optymistyczne prognozy pogody niedzielne mecze czwartej kolejki zostały odwołane. Odbyły się natomiast dwa pozostałe spotkania, czyli derby Pomorza oraz pojedynek zielonogórskich Myszek i lubelskich Koziołków. Wbrew pozorom bardziej emocjonujące okazało się to drugie.

eWINNER APATOR TORUŃ – ZOOLESZCZ DPV LOGISTIC GKM GRUDZIĄDZ

Pierwsze derby w tegorocznym sezonie nie jawiły się jako emocjonujące. Apator Toruń, pomimo dwóch wyjazdowych porażek w Lesznie i we Wrocławiu, prezentował się dużo lepiej niż sąsiad z Grudziądza. Goście mieli wiele niewiadomych w składzie, a paradoksalnie najlepiej radziła sobie u nich formacja juniorska. Gospodarze za to chcieli potwierdzić, że toruńska Motoarena będzie w tym sezonie trudnym terenem dla każdego klubu w PGE Ekstralidze. Trzeba przyznać, że w piątkowym meczu ta misja im się udała. Od samego początku zawodnicy Apatora jechali z większym zębem od swoich przeciwników, a jedynymi postaciami GKM-u, które dzielnie walczyły, byli Denis Zieliński i Nicki Pedersen. Po pierwszej serii startów przewaga gospodarzy sięgnęła już ośmiu punktów i z biegiem spotkania systematycznie rosła. Skalę pogromu dobrze obrazuje fakt, że losy pojedynku przesądzone były już po 12. biegu. Apator Toruń wygrał z drużyną z Grudziądza 55:35 i zgłosił swój akces do awansu do fazy play-off.

W ekipie gospodarzy niekwestionowanym MVP meczu był Robert Lambert. Brytyjczyk, który występuje pod numerem „8”, praktycznie bezbłędnie odczytał toruński tor i zanotował aż cztery trójki. W całym spotkaniu stracił tylko jeden punkt. Dwucyfrowy wynik osiągnął też Chris Holder. Starszy z braci zdobył 12 „oczek”, a na torze często popisywał się atomowymi startami. Dużym pozytywnym zaskoczeniem okazała się jazda Adriana Miedzińskiego. Chociaż w jednym z biegów zdarzył mu się upadek, to finalnie uzbierał aż dziewięć punktów. Lekkim rozczarowaniem może być postawa Jacka Holdera i Pawła Przedpełskiego. Ta dwójka wygrała razem tylko trzy starty, a swoje „oczka” przywoziła w większości na juniorach Grudziądza. Cała formacja seniorska za ten występ zasługuje na ocenę dobrą. Swoje punkty dorzucili również juniorzy Apatora. Chociaż Karol Żupiński i Krzysztof Lewandowski wygrali bieg młodzieżowy w stosunku 5:1, to postawa tego pierwszego od początku sezonu zawodzi toruńskich kibiców. Piątkowy wynik juniorów Apatora w postaci siedmiu punktów można ocenić na dostateczny z plusem.

Wiele do myślenia mają działacze i sztab szkoleniowy GKM-u Grudziądz. W Toruniu ze składu seniorskiego na pochwały zasługuje tak naprawdę tylko Nicki Pedersen. Duńczyk, który zdobył 14 punktów, był osamotniony w walce. Po sześć „oczek” do puli drużyny dołożyli Przemysław Pawlicki i Kenneth Bjerre. Katastrofalnie pojechał Krzysztof Kasprzak, który po zerze i dwóch jedynkach został zmieniony. Tylko punkt zdobył Norbert Krakowiak, jednak jego dyspozycję można wytłumaczyć tym, że dostał od sztabu szkoleniowego zaledwie dwie szanse. Ocena formacji nie może być wyższa niż dopuszczająca, a broni ją tylko postawa Pedersena. Jeśli GKM myśli o tym, aby utrzymać się w najwyższej klasie rozgrywkowej, to właśnie seniorzy muszą zacząć jeździć skuteczniej. Przykład mogą wziąć od swoich młodszych kolegów. Denis Zieliński i Mateusz Bartkowiak od początku sezonu prezentują się nadzwyczaj dobrze. Szczególnie rozwój tego pierwszego jest jedną z największych pozytywnych niespodzianek ligi. W meczu z Apatorem Zieliński prezentował się tak dobrze, że po raz pierwszy w karierze wystąpił w biegu nominowanym. Finalnie zdobył sześć punktów, co jak na mecz wyjazdowy jest bardzo dobrym wynikiem. I choć drugi z juniorów Grudziądza tym razem nie dołożył żadnego „oczka”, to formację młodzieżową oceniam na dostateczny z plusem.

MARWIS.PL FALUBAZ ZIELONA GÓRA – MOTOR LUBLIN

Przed meczem Falubaz stawiany był w roli faworyta. I słusznie. Wskazywała na to doskonała znajomość toru domowego przez gospodarzy. Nie przełożyło się to jednak na wynik końcowy. Pierwsza seria spotkania zakończyła się remisem. W drugiej lublinianie objęli niewielką, czteropunktową przewagę. Ta jednak systematycznie się powiększała i w rezultacie po 12. starcie Koziołki wygrywały 10 „oczkami”. Biegi nominowane były najlepszymi w wykonaniu zielonogórzan, jednak nie zmieniło to sytuacji i Myszki przegrały w stosunku 44:46. Można powiedzieć, że Motor miał wyjątkowego pecha. Cztery defekty w ciągu całego spotkania z pewnością nie pomogły gościom w budowaniu przewagi, podobnie jak taśma w kluczowym (14.) biegu spotkania. Z drugiej strony przyjezdnym dopisało szczęście, gdyż gospodarze nie potrafili tego wykorzystać.

W poprzednich meczach zielonogórzan było widać, że trzech zawodników to za mało, by myśleć o zwycięstwie. Tak było również i tym razem. Druga linia gospodarzy dosłownie nie istniała. Najwięcej punktów zgromadził Patryk Dudek, który odjechał bardzo dobre zawody. W mojej ocenie to właśnie on zasłużył na miano MVP. Swoje punkty dołożyli również Matej Žagar oraz Max Fricke. Ten drugi coraz bardziej udowadnia, że był świetnym wyborem podczas okienka transferowego, a teraz jest mocnym punktem zespołu. Australijczyk dorzucił do wyniku drużyny 10 „oczek”. Žagar również sprawuje się coraz lepiej, jednak od lidera wymaga się przywożenia „trójek”, a o te było u niego trudno podczas piątkowego meczu. Biorąc pod uwagę postawę Piotra Protasiewicza, który prawdopodobnie odczuwa jeszcze skutki upadku, i Damiana Pawliczaka, nieradzącego sobie zbyt dobrze jako senior, formację seniorską oceniam na dostateczny z minusem. Kompletnie bezbarwna pozostawali młodzieżowcy. Zaledwie punkt przywiózł Jakub Osyczka, jednak można powiedzieć, że było to absolutnie przypadkowe, bo ktoś musiał go dowieść (bieg juniorski przegrany 5:1). Tym razem juniorzy niestety nie zasłużyli na nic więcej jak na ocenę niedostateczną, tym bardziej że jeździli na torze, którzy dobrze znają.

Do tej pory na cztery odjechane mecze Koziołki wygrały trzy. Jedynym przegranym był ten z gorzowianami, czyli z pretendentami do mistrzostwa. Można powiedzieć, że drużyna robi duże postępy w porównaniu do poprzedniego sezonu i jest jedną z tych, które apirują do tegorocznych play-offów. Spotkanie w Zielonej Górze było dla niej zatem dobrym sprawdzianem, gdyż gospodarze są u siebie bardzo mocnym przeciwnikiem.  Najlepszym zawodnikiem gości był Grigorij Łaguta. Rosjanin zgromadził 11 punktów. Swoje trzy grosze dorzucili również Jarosław Hampel i Dominik Kubera. O wyjątkowym pechu może mówić Mikkel Michelsen, który defektował aż trzy razy. W jedynym biegu, w którym dowiózł punkty, przekroczył linię mety jako pierwszy. Formacja seniorska jednak nie mogła pochwalić się wysokim wynikiem punktowym, dlatego też nie zasługują na wysoką ocenę. Dodatkowo słabą postawę zaprezentował Krzysztof Buczkowski. Seniorzy otrzymują więc trzy z minusem. Łatwo zauważyć, że najważniejsi w meczu byli juniorzy. Obaj przywieźli po osiem punktów. Jak na młodych zawodników, jest to świetny wynik, tym bardziej że reprezentowali drużynę w biegu nominowanym, co zdarza się bardzo rzadko. Z racji tego, że na barkach młodzieżowców spoczywał ostateczny wynik Koziołków, otrzymują oni ocenę bardzo dobrą.

Emilia RATAJCZAK & Marta KOTECKA