W imię piękna

„Save Ralph” zmusza nas do refleksji na temat realiów branży kosmetycznej. Źródło: Materiały prasowe filmu Save Ralph”

Czterominutowy film dostępny w internecie „Save Ralph” jest kampanią zainicjowaną przez Humane Society International. Głównym bohaterem filmu jest królik, który udziela wywiadu na temat swojej „pracy” w laboratorium. Animowana krótkometrażówka odzwierciedla cierpienie zwierząt, spowodowane okrucieństwem branży kosmetycznej.

Ślepy i głuchy na jedno oko i ucho Ralph wspomina o swoich oparzeniach i bólu, który towarzyszy mu nawet kiedy oddycha. Podnosi się na duchu tym, że robi to dla ludzi, a ludzie przecież są lepsi od zwierząt, bo „byli nawet w kosmosie”. Podkreśla, że cała jego rodzina wykonywała te samą pracę aż do śmierci i dzięki temu on też jest pogodzony ze swoim losem. „Ale jest okey. Zostaliśmy stworzeni do wykonywania tej pracy. Ona sprawia, że my, króliki, jesteśmy szczęśliwi” mówi. Chwile później ludzka ręka wyciąga go z jego domu i zabiera go do laboratorium. Zostaje unieruchomiony, aby zaraz człowiek mógł wlać drażniącą substancję do jego zdrowego oka. „Wiem, że to może wyglądać źle, ale spełniam się w mojej pracy. Jeśli choć jeden człowiek może mieć złudzenie bezpieczniejszej szminki, dezydorantu…”  wypowiedź przerywają mu króliki błagające o pomoc. W kolejnym ujęciu pojawia się Ralph, już niewidomy i w dodatku z kołnierzem. Kontuzja kręgosłupa staje się widoczna. Pełny bólu mówi do widzów, którzy kupują kosmetyki testowane na zwierzętach (od eyelinerów po każdy środek, który znajduje się w łazience): „Cóż, bez was i bez państw, które wciąż na to pozwalają, nie miałbym pracy. Żyłbym na ulicy. Może bardziej na łące niż na ulicy… Jak normalny królik”. Na końcu filmu pojawia się fraza: „Żadne zwierzę nie powinno umierać i cierpieć w imię piękna”.

„Save Ralph” został wyreżyserowany przez Spencera Sussera („The Greatest Showman”) w formacie poklatkowym. Głosu głównemu bohaterowi użyczył Taika Waititi (oscarowy reżyser „Jojo Rabbit”), w filmie występuje także Zac Efron, Olivia Munn, Ricky Gervais, Rodrigo Santoro, Tricia Helfer i Pom Klementieff.

Testowanie kosmetyków na zwierzętach narodziło się w latach 40. XX wieku. Testowanie dotyczy składników takich jak perfumy, barwniki, konserwanty, ale także gotowych produktów pielęgnacyjnych i makijażowych. Przepisy rządowe często wymagają od branż kosmetycznych przeprowadzania wielu różnych testów, aby ocenić zagrożenia związane z nową pojedynczą substancją chemiczną, pestycydem lub produktem leczniczym. Wiele składników, które wstępnie uznane są za bezpieczne i tak dla pewności muszą być przetestowane na zwierzętach. Zakaz testów obowiązuje między innymi w państwach europejskich, Turcji, Izraelu, Australii, Nowej Zelandii, Korei Południowej, kilku stanach Brazylii i Stanów Zjednoczonych Ameryki (California, Nevada, Illinois, Virginia).

Niestety, jeśli produkt powstaje w państwie, gdzie testy są zabronione, to wcale nie oznacza, że jest wolny od okrucieństwa. Tak się dzieje w momencie, kiedy produkt wprowadzany jest na zagraniczny rynek, który wymaga dodatkowych badań laboratoryjnych. Przez to wiele firm w branży nie może oficjalnie deklarować, że są przyjazne dla zwierząt. Całkiem niedawno kontrowersje internautów budził hasztag #ForAWorldWithoutAnimalTesting firmy L’Oréal. Firma zapewniała, że nie przeprowadza testów na zwierzętach, jednakże ze względu na swoją obecność na rynku chińskim, nadal znajdowała się na liście PETA wśród firm, które takie testy przeprowadzały. L’Oréal tłumaczył się tym, iż chińskie organy ds. zdrowia decydowały się na samodzielne przeprowadzenie testów niektórych kosmetyków na zwierzętach. Firma napisała na swojej stronie: „Dzięki obecności w Chinach, L’Oréal może pomóc w zmianie przepisów dotyczących badań na zwierzętach. Grupa L’Oréal jest najbardziej aktywną firmą współpracującą z władzami chińskimi na rzecz całkowitego zaniechania przeprowadzania badań na zwierzętach. W związku z tym, zdecydowana większość produktów, które sprzedajemy w Chinach oraz od 2021 roku importowanych do Chin, nie jest poddawana takim testom”. Możliwe, że to właśnie dzięki naciskom ze strony L’Oréal oraz aktywistów walczących o prawa zwierząt Chiny zniosły obowiązkowe wymogi dotyczące testów. Od 1 maja 2021 branże kosmetyczne wchodzące na rynek chiński nie muszą testować swoich produktów na zwierzętach. Oczywiście są pewne wyjątki. Zniesione wymogi dotyczą importowanych kosmetyków „ogólnych”. Kosmetyki ogólne to np. szampony, płyny do mycia ciała, płyny do makijażu i kosmetyki do makijażu. Produkty do „specjalnego użytku”, czyli kremy z filtrem przeciwsłonecznym, produkty przeciw wypadaniu włosów, przeciwstarzeniowe, wybielające, przeciwtrądzikowe itp. będą nadal testowane na zwierzętach.

Zmiana wprowadzona przez rząd chiński to ogromny krok naprzód. Jednakże wciąż wykorzystuje się w tym państwie zwierzęta w imię piękna. Istnieje wiele marek z wartościowymi i dobrymi produktami, które są wolne od okrucieństwa. To tylko pokazuje, że żadne zwierzę nie musi cierpieć i żyć w laboratorium, abyśmy mogli używać bezpiecznych kosmetyków.

Olga SZUMILAS