„Lubię mówić o ważnych sprawach, ale na swój sposób”

Włodi Włodarczyk. Źródło: prywatne archiwum Włodiego Włodarczyka

Włodi4444, to postać utożsamiana z kulinarnym i kolorowym contentem na Instagramie. Grafik, twórca internetowy oraz wielki fan tańca i pozytywnej energii. W rozmowie z naszym dziennikarzem Włodi Włodarczyk opowiada o tym, jak autorskie koncepty mogą stać się sposobem na życie.

Jako Włodi4444 jesteś kojarzony z tworzeniem wyjątkowo pozytywnych treści. Jakie cele przyświecają twoim działaniom w obrębie mediów społecznościowych?


To miłe, jeśli tak właśnie jestem kojarzony. Przede wszystkim jara mnie fakt, że ktoś się uśmiecha, jak widzi moje posty w social mediach. Gdybym miał powiedzieć, co jest moim celem, to właśnie to – poprawianie innym humoru, sprawianie, że ktoś będzie czuł się dobrze przez 15 minut albo cały dzień. Cieszę się, że ludzie chętnie to podają dalej – że udostępniają, że w jakiś sposób identyfikują się z treściami, które tworzę. Jara mnie też ciągły feedback, który dostaję – czy to na temat tańczenia macareny, czy paluszków z sezamem – bo wtedy czuję, że te posty i moja twórczość są budowane na prawdziwych insightach.

Jak opisałbyś swoją twórczość?

Bardzo fajna i bardzo moja. Pomiędzy bagietkami i pierogami staram się też zamieszczać rzeczy i treści, które wnoszą coś do codzienności moich obserwatorów, nawet jeśli są to tylko porady na temat nawodnienia. Lubię mówić o ważnych sprawach, ale na swój sposób.

Wiele twoich postów, m.in. „ranking majonezów” czy „zupa i ty – czyli co mówi o tobie twoja ulubiona zupa”, jest postrzeganych jako wyraz prześmiewczego podejścia do polskiej mentalności. Jak odniósłbyś się do tego typu interpretacji twoich prac?

Nie ma w nich intencji prześmiewczych. Lubię to, jakie miejsce zajmuje majonez albo zupy w naszej kulturze i chętnie z tego korzystam. Sięgam po takie rzeczy, potrawy i koncepty, które są dla ludzi znajome, codzienne i ubieram je w swoje grafiki. Stąd dużo jest na nich typowo polskich rzeczy. Lubię działać z powiedzonkami, z przysłowiami, z rymami. Mocno inspirują mnie zwroty i język – ten którym posługują się ludzie, którzy do mnie piszą albo ten, którego używam, rozmawiając ze znajomymi. Duża liczba grafik, które tworzę opiera się na tekstach.

Jako twórca miałeś możliwość współpracować m.in. z Samsungiem, newonce czy Conversem. Który z dotychczasowych projektów miał największy wpływ na ciebie jako artystę?

Każdy z projektów w jakiś sposób mnie ukształtował. Dostaję dużo wolności kreatywnej we współpracach i dzięki temu w większości przypadków mogę z tym stylem eksperymentować. Gdybym miał powiedzieć, co miało największy wpływ na moją twórczość, to był to pewnie moment półtora roku temu, gdy zacząłem robić więcej treści na swoim profilu instagramowym. To jest właśnie miejsce, gdzie wszystko może wyglądać w 100% tak, jak tego chcę. Miało to spore znaczenie dla kierunku, w którym się potem rozwijałem.

Do tej pory na swoim profilu instagramowym opublikowałeś ponad 3500 postów. Twoje prace są spontaniczne czy może planujesz i projektujesz je z dużym wyprzedzeniem?

Mega różnie. Są takie, które zajmują dosłownie 15 minut od pomysłu do projektu. Są też takie, które przygotowuję kilka dni, a najdłużej kilka tygodni – wygląda to wtedy tak, że pojawia się jakiś pomysł lub chciałbym stworzyć grafikę o jakiejś konkretnej tematyce, przykładowo „o przepraszaniu”, ale potem zastanawiam się, jak to ugryźć i w co te pomysły ubrać. W notatkach na telefonie mam mega długą listę rzeczy, które jeszcze czekają na swój moment. Czasem jest tak, że wpadam na pomysł jakiegoś mega wakacyjnego posta, ale w grudniu. Wtedy ten pomysł czeka kilka miesięcy i dopiero pojawia się na moim profilu. Mam już gotowe projekty trzech postów, które zrobię zimą.

Gdzie widzisz Włodiego Włodarczyka w niedalekiej przyszłości? Chcesz dalej rozwijać swój styl czy może będziemy mieli okazję poznać twoją inną artystyczną stronę?

Obecnie mega mnie jara przenoszenie tego, co robię w internecie, do prawdziwego życia. Robię dużo produktowych mock-upów i od tego zaczęły się na przykład moje autorskie wycieraczki. Teraz pracuję też nad innymi produktami, które się pojawią w moim sklepie. Będę szukać innych sposobów na przenoszenie mojej twórczości na różne przedmioty, wydarzenia i koncepty. Chciałbym, żeby mogła funkcjonować w wielu przestrzeniach poza Instagramem. Poza tym zdecydowanie chcę dalej robić content dla ludzi i dla siebie i szukać nowych sposobów, żeby pokazać na przykład temat zup. Mam kilka formatów, które powtarzam i będę to robił nadal, ale cały czas szukam też nowych rozwiązań i myślę, jak jeszcze można sprawić, żeby ktoś mógł się uśmiechnąć.

Jakie są twoje największe artystyczne marzenia?

Wydać własną książkę kucharską i nauczyć się tańczyć. Jeśli chodzi o bardziej ogólne marzenia, to chciałbym, żeby więcej marek otwierało się na współpracę z twórcami autorskich i kreatywnych treści, działającymi w internecie. Mega lubię jak talenty, które kojarzę z Instagrama, są zaangażowane w różnego typu kampanie – czy to graficy, styliści, czy twórcy treści.

Czy jako jeden z głosów naszego pokolenia chciałbyś przekazać coś początkującym twórcom, którzy próbują swoich sił w branży kreatywnej?

Cisnąć na maxa i nie przestawać. Jak się czymś interesujesz, to za tym podążaj – pisz do ludzi, innych artystów i brandów, współpracuj i szukaj współprac. Też tak zaczynałem, że pisałem do różnych marek z ubraniami i podsyłałem im jakieś swoje grafiki i projekty, aż znalazła się taka, która faktycznie to na swoich ubraniach wydrukowała. Do dziś tak mam – jak widzę potencjał i przestrzeń do współpracy z kimś, czy to jest fotograf, czy jakaś marka, to staram się tak tym tematem pokierować, żeby się udał. Czasem wychodzi, czasem nie, ale próbować warto.

Rozmawiał Daniel MIROŃCZYK-LEŚNIAK