Każda zmiana zaczyna się od jednej litery


Kampania społeczna „Tip-top Krok w stronę feminatywów” powstała na UAM. Źródło: fot. Daniel Mirończyk-Leśniak

Pilotka, inżynierka, strażaczka – żeńskie końcówki działają na wielu niczym czerwona płachta na byka. Wielu uważa je za wymysł współczesności. Tymczasem korzystanie z feminatywów sięga początków XVI wieku. Czym są i dlaczego warto wprowadzać je do naszego codziennego języka?

Feminatywy to nic innego jak żeńskie formy rzeczowników, potocznie nazywane „żeńskimi końcówkami”. Ich stosowanie w życiu codziennym sprawia, że kobiety stają się bardziej widoczne w przestrzeni publicznej, dzięki czemu stawiane są na równi z mężczyznami wykonującymi te same zawody i pełniącymi te same funkcje społeczne.

Stosowanie feminatywów wpływa również na wzrost pewności siebie oraz poczucia własnej wartości, zwłaszcza u młodych kobiet. Poszerza możliwości, świadomość i zakres aspiracji małych dziewczynek, jeśli te obcują z nimi na co dzień. Język inkluzywny sprzyja kształtowaniu się równości, co daje podstawy do zwiększenia szacunku dla różnorodności w każdej sferze życia, nie tylko tej związanej z językiem i komunikacją.

Kampania społeczna Tip-top

Z inicjatywy studentów i studentek, doktorantów i doktorantek UAM powstała kampania społeczna „Tip-top Krok w stronę feminatywów”. Ma ona na celu popularyzowanie języka równości. Akcja prowadzona jest pod matronatem zespołu Gdy Nauka Jest Kobietą. – Tuż przed pandemią, w listopadzie 2019 roku, zespół zorganizował konkurs studencki popularyzujący ideę języka równościowego ze względu na płeć w postaci różnych form grafiki użytkowej. Chcieliśmy, aby w trakcie pandemii cel konkursu nadal był realizowany, a świadomość na temat znaczenia feminatywów w języku używanym na co dzień – zwiększana. Tak narodził się pomysł na stworzenie filmu interaktywnego – mówi Beata Użarowska, doktorantka WNPiD UAM oraz jedna z inicjatorek projektu.

Film ma formę interaktywną, w której widzowie mogą w bezpośredni sposób decydować o losach bohaterki, towarzysząc jej już od momentu narodzin aż do rozwoju kariery zawodowej. Podejmowanym przez nas wyborom często akompaniuje dyskomfort. Dyskomfort, który nie byłby obecny, gdyby ludzie z otoczenia bohaterki stosowali feminatywy.  

Realny problem czy wymysł feminizmu?

Na potrzeby tego artykułu przytoczę pewną zagadkę. „Ojciec i syn jechali samochodem. Samochód uległ wypadkowi. Ojciec zginął na miejscu, a ciężko rannego syna zawieziono natychmiast do szpitala. W sali operacyjnej chirurg patrzy na niego i mówi: «Nie mogę go operować. To mój syn!» Kim jest chirurg?”. Drugim ojcem? A może po prostu adopcyjny ojciec zginął, a chirurg jest tym biologicznym? Nic bardziej mylnego, bowiem wspomnianym chirurgiem jest matka chłopca. Ta z pozoru prosta zagadka pokazuje złożoność problemu, jakim jest nieużywanie żeńskich końcówek.

Warto wspomnieć, że feminatywy są obecne w języku już od XVI wieku. Nie jest to więc żadnego rodzaju nowomowa. Były i są obecne. Jednak nie sposób nie zauważyć, że przez lata sukcesywnie je wypierano, szczególnie w czasach PRL-u. Wtedy nastąpiła znaczna maskulinizacja języka. Zaczęto odchodzić od używania form z podziałem na męskie czy żeńskie i określać wszystkich jednym mianem – tym męskoosobowym. Kobiety, choć w tamtych latach coraz bardziej aktywne i widoczne w przestrzeni publicznej, językowo stały się niewidoczne. Pierwotnym celem było zapewnienie wszystkim równości, pozbawiając wykonywanych zawodów płci. Jednak gramatycznie nie istnieje rodzaj nijaki określający zawody, dlatego ostatecznie za ogólny przyjęto ten męski. W ten, można powiedzieć niepozorny, sposób narodziła się nierówność językowa.

Obecnie feminatywy wracają do łask, a społeczeństwo staje się coraz bardziej świadome ich wagi w dążeniu do równości płci. – Niepopularne żeńskie formy wyrazów, w szczególności niektórych zawodów i funkcji, od paru lat ponownie pojawiają się w przestrzeni publicznej, co rodzi potrzebę edukacji w tym zakresie. Język jest żywy. Ewoluuje. Zmiana się dzieje, ponieważ istnieje taka społeczna potrzeba – dodaje Beata Użarowska.

Wychodzi na to, że problem tkwi przede wszystkim w mentalności i wychowaniu, bowiem to dorośli toczą spór o nic. Dzieci nie mają trudności z posługiwaniem się językiem równościowym i nazywaniem rzeczy po imieniu. Jest to dla nich czymś naturalnym. – Dzieci, które stosują feminatywy, są bardziej pewne siebie, czują satysfakcję i dumę ze swoich osiągnięć, co wpływa na ich poczucie tożsamości i poziom samorealizacji – informuje inicjatorka projektu Tip-top. Niezmiernie ważne jest to, aby pokazać każdemu, że ma wybór, że istnieją inne formy. Nie wolno niczego narzucać. Wystarczy edukować. Każdy bowiem powinien mieć możliwość wyboru formy odpowiedniej dla siebie.

Izabela SULOWSKA