Führerowi w twarz

Komiksy od zawsze były polityczne. Źródło: Fragment okładki „Captain America #1”, Marvel Comics; flickr.com

Prawda, sprawiedliwość, patriotyzm i odwaga – tym wartościom poświęcił życie Joe Higgins, zamaskowany mściciel znany jako Tarcza. Bohater odziany w barwy narodowe Stanów Zjednoczonych Ameryki rozpoczął krucjatę przeciwko niegodziwej „piątej kolumnie” w styczniu 1940 roku na łamach pierwszego numeru „PepComics”.Debiut pierwszego narodowego superbohatera był zwiastunem powszechnej mobilizacji, która nastąpiła na kartach komiksów kilkanaście miesięcy później. 

W połowie lat 30. XX wieku na kanwie pulpowych opowiadań powstały pierwsze superbohaterskie opowieści. Ciekawostka urosła do rangi popkulturowego fenomenu w momencie wydania pierwszego numeru magazynu „Action Comics”. Komiks sprzedał się na pniu, a Superman stał się symbolem tzw. złotej ery komiksu. Tanie, kolorowe i przystępne – eskapistyczne opowieści o zamaskowanych mścicielach stały się ulubioną rozrywką USA doby New Dealu.Sukces Człowieka ze stali sprawił, że do walki o kawałek komiksowego tortu błyskawicznie przystąpiły kolejne wydawnictwa: Centaur Publications, Quality Comics, Fox Publications i Timely Comics. To ostatnie, znane dziś jako Marvel Comics, na rynku zadebiutowało 31 sierpnia 1939 roku. Kilkanaście godzin później wojska III Rzeszy zaatakowały Polskę.

Wybuch II wojny światowej wywarł ogromny wpływ na rozwój komiksów spod znaku masek i peleryn. Mimo, że na początku lat 40. USA nie angażowały się zbytnio w europejski konflikt,fasada bezstronności wśród amerykańskich komiksiarzy zaczęła kruszeć. Kolorowi złoczyńcy odeszli do lamusa – celem superbohaterów stali się dywersanci, sabotażyści i szpiedzy. Niecne zamiary tych ostatnich udaremniał m.in. Marvel Boy. Obdarzony siłą Herkulesa bohater zadebiutował w czerwcu 1940 roku na kartach „Daring Mystery Comics”. W tym samym numerze zadebiutował również komiksowy odpowiednik Adolfa Hitlera, wówczas kojarzony pod nazwiskiem Hiller. Prawdziwy przełom nastąpił kilka miesięcy później.

20 grudnia 1940 roku na stoiskach z prasą pojawił się pierwszy numer serii „Captain America”. Zdobiąca zeszyt okładka nie pozostawiła wątpliwości co do przesłania komiksu, wszak przedstawiała ubranego w narodowe barwy mściciela, który zadaje Führerowi prawego sierpowego. W samym komiksie dyktator nie występuje, pojawiają się natomiast jego groteskowi poplecznicy, w tym przyszły arcywróg Kapitana – Red Skull. Kto poczuł się oszukany, temu w następnym numerze wynagrodzone zostało to z nawiązką. W historii „Trapped in the Nazi Stronghold!” scenarzysta Joe Simon i rysownik Jack Kirby doprowadzili do bezpośredniego spotkania symbolu USA i głowy III Rzeszy. Krótka opowiastka kończy się oczywistym zwycięstwem bohaterów, a powaleni potężnym kopniakiem w wątrobę Hitler i Göringlądują wyrzuceni przez Kapitana w kuble na śmieci.

Branżowa anegdota mówi, że właściciel TimelyComics, Martin Goodman, przed wydaniem pierwszego numeru przygód Kapitana Ameryki obawiał się wyłącznie jednej rzeczy – śmierci Hitlera przed premierą komiksu. Założyciel komiksowego imperium ponad ideały stawiał biznesowy pragmatyzm. Kirby i Simon pochodzili z żydowskich rodzin. Pierwszy z nich dorastał w ubogiej dzielnicy Nowego Jorku, gdzie był członkiem młodocianego gangu i zjadał zęby na ulicznych bójkach. „O polityce wiedziałem tyle, że jeżeli jakiś gość lubiłby Hitlera, stłukłbym go na kwaśne jabłko” – mówił bez ogródek w wywiadzie dla „The Comics Journal” Kirby. Po premierze komiksu o Kapitanie przed budynkiem wydawnictwa zbierały się grupy groźnie wyglądających mężczyzn, a Simon i Kirby otrzymywali telefony z pogróżkami od nazistowskich sympatyków.

Po ataku na Pearl Harbor i oficjalnym przystąpieniu USA do wojny z państwami Osi amerykańska popkultura podporządkowana została tematyce wojennej – nawet Kaczor Donald trafił na front. Rynek komiksowy rozkwitł, a w 1943 rokuzysk ze sprzedaży komiksów sięgnął 30 milionów dolarów. Starcia superbohaterów – często marnych kalek Kapitana Ameryki – z nazistowskimi i japońskimi nieprzyjaciółmi stanowiły dla czytelników codzienną rozrywkę. Z okładek komiksów apelowano o kupno obligacji wojennych i znaczków oszczędnościowych. Kolorowe zeszyty wysyłano na front, by patriotycznymi opowiastkami podnosić na duchu żołnierzy. Szacuje się, że blisko 40% amerykańskich wojskowych czytało komiksy. Wśród nich byli również komiksiarze – Jack Kirby w czasie służby uczestniczył m.in. w oblężeniu belgijskiego Bastogne.

W 1943 roku sprzedawano miesięcznie 25 milionówzeszytów – dla dzisiejszego rynku komiksowego jest to wynik nieosiągalny. Tytułom z czasów II wojny światowej można zarzucićniejedno, jednak trudno wyobrazić sobie bez nich historię komiksu. Pamiętajmy o bohaterach – tych w pelerynach, a w szczególności tych bez.

Remigiusz RÓŻAŃSKI