„Zawsze jest ryzyko, że biznes nie wypali, ale kiedy ryzykować jak nie teraz?”

Pomysł na biznes Natalii i Kasi narodził się podczas zajęć na studiach. Źródło: Archiwum prywatne Natalii Marciniak 

Natalia Marciniak i Kasia Mania poznały się na pierwszym roku licencjatu. Jeszcze wtedy nie spodziewały się, że zanim obronią magisterkę, założą wspólnie firmę. I to taką, która pozwoli im dotrzeć do ludzi i, za pomocą odpowiednio dobranych aromatów, zabrać ich w podróż do ich własnych stref komfortu, a także otworzyć się na nowe zapachowe doznania. Jak dziewczynom udało się wcielić ISOYO w życie w zaledwie cztery miesiące i dlaczego ich marka cieszy się coraz większą popularnością?

Początkowo firma była projektem, który dziewczyny wykonały wspólnie, aby zaliczyć jeden z przedmiotów na studiach. Miały stworzyć strategie marki wymyślonej przez nie firmy i akurat padło na produkcję świeczek sojowych. Dziewczyny przygotowały nazwę, logo i prezentację. Dostały ocenę bardzo dobrą, ale potem temat umarł.

– W grudniu 2021 roku leżałam na kanapie, spoglądając bezradnie na stan mojego konta. Powiedziałam sobie „Natalia, musisz iść do pracy, bo to jest dramat” – wspomina ze śmiechem Natalia, jedna z założycielek ISOYO.

Natalia nie chciała pracować dla kogoś i stwierdziła, że jedyną opcją jest to, aby sama została własną szefową. Przypomniała sobie o świeczkowym projekcie i postanowiła napisać do Kasi proste: „Hej, może założymy firmę?”. Kasia nie zastanawiała się zbyt długo. Odpisała: „no dobra” i właśnie tak powstało ISOYO.

Pierwsze koty za płoty

Oczywiście to tylko uproszczona wersja tej historii. Prawda jest taka, że dziewczyny musiały poświęcić dużo czasu i energii, aby wcielić biznes w życie. Ludzie potrafią odkładać biznesplany latami, a dziewczynom dzięki własnemu zaangażowaniu i szczerym chęciom udało się dopełnić wszelkich formalności w zaledwie cztery miesiące. To nie należało do prostych zadań. Zwłaszcza, że jeszcze zanim pomysł na własną działalność wypłynął na powierzchnię dziewczyny musiały umiejętnie dzielić czas, zarówno na życie prywatne, jak i studenckie. Natalia na co dzień jest studentką pierwszego roku magisterki specjalizującą się w promocji i obsłudze eventów. Działa też w Niezależnym Zrzeszeniu Studentów w zarządzie krajowym oraz pełni funkcję wiceprzewodniczącej do spraw wizerunku i promocji. Z kolei Kasia studiuje nowe media w komunikacji oraz działa w Kurierze Akademickim jako wydawczyni. Podobnie jak Natalia udziela się w NZS, ale jako dyrektorka do spraw studenckich. 

Spoglądając na ich kalendarze pewnie niejeden wysunąłby opinię, że dziewczyny mają dosyć napięty grafik, a upchnięcie w nim kolejnych aktywności graniczyłoby z cudem. Może i graniczyło, ale na pewno nie było awykonalne, co zresztą udowodniły.

– Zakładanie firmy jest obecnie skomplikowane. Polski Ład zmienia się praktycznie codziennie. Pamiętam, że jednego dnia siedziałam i analizowałam dane fragmenty nowych rozporządzeń, a następnego dnia pojawiło się 800 poprawek do Polskiego Ładu „Co przedsiębiorca musi wiedzieć?” – opowiada Natalia.

Oprócz kwestii prawnych, stricte biznesowych tworzenie firmy było przyjemnym procesem. Dziewczyny szybko dały się porwać ekscytacji i spędzały całe dnie na poszerzaniu swojej wiedzy na temat prowadzenia biznesu. Co ciekawe, żadna z nich wcześniej nie zrobiła ani jednej świeczki. Musiały nauczyć się wszystkiego od podstaw, metodą prób i błędów. Z pomocą przychodziły tutoriale na YouTube, które były analizowane głównie przez Natalię.

– Przychodziłam do Natalii i nawet się nie pytałam co robi, bo wiedziałam co robi – wspomina ze śmiechem Kasia, współzałożycielka ISOYO.

Niemałym ułatwieniem było to, że dziewczyny są także współlokatorkami, więc ustalenie szczegółów, jak i późniejsza produkcja świeczek szła im całkiem sprawnie.

– Wspólnie wybierałyśmy olejki zapachowe. Miałyśmy milion pomysłów na sekundę. Siadałyśmy i robiłyśmy burzę mózgów. Chciałyśmy zrobić coś takiego, co będzie płynąć prosto z serca. Coś oryginalnego. I udało się. Jestem dumna – dopowiada Kasia.

Dla chcącego nic trudnego

Wiele osób hamuje się przed zakładaniem firmy, bo przytłacza je perspektywa papierkowej roboty i kosztów, które będzie trzeba pokryć. Zawsze jest też ryzyko, że biznes się nie utrzyma, a koszty nigdy nie zwrócą.

– Zawsze jest ryzyko, że biznes nie wypali, ale kiedy ryzykować jak nie teraz, kiedy nie mam żadnej pracy na etacie i mogę sobie pozwolić, żeby poświęcić cały dzień na testowanie świeczek czy oglądanie tutoriali? Koszty są spore i z tym rzeczywiście trzeba się liczyć. Firma to jest takie dziecko, które trzeba utrzymać i oczywiście dbać o nie – tłumaczy Natalia.

Dziewczyny zainwestowały w firmę z własnej kieszeni, bo choć to przykre, to Unia Europejska nie oferuje studentom dziennym żadnych dotacji (z małymi wyjątkami, na które dziewczyny się nie załapały). Początkowa euforia, że wszystko poszło w miarę gładko i teraz mogą zarabiać na własnej działalności, zderzyła się z rzeczywistością, w której to część zarobionych pieniędzy musi zostać przeznaczona na uzupełnianie materiałów czy wyposażenie.

Za to ominęły dodatkowe koszty w postaci projektowania produktów, strony internetowej czy promocji firmy na socialach. Po prostu same się tym zajęły.

– Czasami prowadzimy dosyć szalony tryb życia. Siadamy z Natalią. Zerkamy na kalendarz. I sprawdzamy, w jakie dni jesteśmy wolne. I wtedy decydujemy, kiedy co robimy: posty, świeczki albo jeszcze coś innego. To nie jest łatwe, ale jakoś dajemy radę. Dobra organizacja to podstawa – dzieli się Kasia. 

Content dziewczyn jest tworzony w tak zwanej Świeczkowni, czyli specjalnie zagospodarowanej części pokoju Natalii. To tam przygotowały siedem zapachów, które obecnie znajdują się w ofercie ISOYO. Każda ze świeczek jest wegańska i nietestowana na zwierzętach, wytwarzana z bezpiecznego dla ludzi i zwierząt wosku oraz odpowiednio dobranych olejków zapachowych. Dziewczyny mają na uwadze także środowisko i do pakowania zamówień wykorzystują materiały, które przyjechały do nich w innych paczkach. Zachęcają do takiego postępowania także swoich klientów.

Z nutą nostalgii

Inspiracjami zapachowymi stały się przede wszystkim desery, kwiaty i wspomnienia, stąd też świece o nazwie „The Secret Garden”, „Szampan z truskawkami” czy „Prosecco Rosé”. Kasię zafascynowało, jak odmiennie poszczególne osoby odbierają pewne zapachy.

– Pokazywałyśmy naszym znajomym olejki i każdy z nich inaczej na nie reagował. Dla kogoś coś było zbyt duszące, za słodkie czy niemiłe, a dla innych to były zapachy idealne. Najlepszym przykładem jest „Bunt Na Bounty”. Gdy poprosiłam moich znajomych, żeby je przetestowali każdy z nich czuł na pierwszym planie coś innego. Jedni nutę czekolady. Drudzy kokosa, a jeszcze inni kawę. Podobnie z „Maślanym Ciasteczkiem” – dla mnie ma dosyć intensywny zapach, ale osoby z mojej redakcji za nim szaleją – opowiada dziewczyna.

Jednym z marzeń dziewczyn jest wynajęcie osobnej przestrzeni, w której mogłyby pracować i składować materiały. Niestety wynajem w Poznaniu nie należy do najtańszych inwestycji, więc na razie dziewczyny skupiają się na rozwijaniu swojej oferty.

– Chciałybyśmy otworzyć nową kolekcję. Już planujemy taką typowo letnią, inspirowaną drinkami. A poza tym marzy mi się rozszerzyć naszą działalność o woski zapachowe do kominków, ale to wszystko w swoim czasie. Byłoby cudownie, gdyby pewnego dnia nasze produkty znajdowały się w drogeriach czy sklepach z dekoracjami wnętrz – mówi Natalia.

Katarzyna RACHWALSKA