Ciało to tylko powłoka, czyli na czym polega aseksualność

Osoby aseksualne mogą tworzyć szczęśliwe związki. Źródło: fot. Zuzanna Grzegorzewska/Fenestra

– Nasze społeczeństwo przesiąknięte jest seksem, a gdy się słyszy, że jedna przyjaciółka to robiła, że druga też, a ty jesteś tą, która nie robiła nic, to ciągnie w dół. Człowiek czuje się zepsuty i wybrakowany – mówi 21-letnia Karolina, która całkiem niedawno zrozumiała, że może być aseksualna.

Aseksualność oznacza dla niej częściowy lub całkowity brak zainteresowania aktywnością seksualną. Ze względu na to, że nadal odkrywa swoją seksualność woli mówić, że jest pod tak zwanym parasolem aseksualności.

– Nie wykluczam, że jestem biromantyczna (pociągają ją wszystkie płcie – przyp.red.). Możliwe, że nawet demiseksualna (może odczuwać pociąg seksualny do innej osoby wyłącznie w przypadku nawiązania z nią wcześniej silnej więzi emocjonalnej – przyp.red.) i pociąg seksualny pojawiłby się, gdybym naprawdę była w kimś zakochana, ale na razie całowanie i przytulanie wystarcza mi w zupełności – tłumaczy.

Trudno wymienić i nazwać wszystkie przejawy aseksualności, ze względu na to, że przybierają one różne formy i są czymś indywidualnym dla poszczególnych osób aseksualnych, nazywanych także „asami”. Jednak nieco światła na tę kwestię rzuca nasze rozumienie popędu. Zazwyczaj kojarzy nam się z tym seksualnym, ale możemy przecież mówić o romantycznym, estetycznym czy intelektualnym. Osoby aseksualne jak najbardziej mogą się z nimi utożsamiać, co obala mit, który przekonuje, że aseksualność oznacza jednocześnie aromantyczność, czyli niezdolność do zakochania się w drugiej osobie. Asy mogą tworzyć szczęśliwe związki, zgodne z ich orientacją romantyczną. Jednak nie każdy z nich od razu informuje potencjalną osobę partnerską o swojej seksualności.

– Staram się nie mówić o tym od razu. Ludzie zazwyczaj uważają to za pewne wynaturzenie i traktują osoby aseksualne, jak kogoś, kto wybrał celibat, co nie jest prawdą – opowiada 22-letnia Marta, która identyfikuje się także jako osoba biromantyczna. Ciało to dla niej jedynie powłoka, czego nie potrafiły zrozumieć jej dotychczasowe osoby partnerskie.

– Reagowali dziwnie, naginając moje granice lub zadając bardzo niestosowne pytania. Traktowali mnie jak pewien eksperyment, bo skoro doszło do zbliżenia, to jestem „wyleczona”. Absolutnie nie interesowali się tym, co mnie do danego kontaktu skłoniło. Były to przykre doświadczenia – dzieli się.

Nastawienie asów do współżycia może oscylować od obojętnego przez niechętne do przychylnego. Część asów nie stroni od masturbacji, a seks może uprawiać z wielu powodów m.in. aby zredukować swoje libido, uszczęśliwić osobę partnerską, okazać uczucia czy założyć rodzinę. Dla Marty seks nie wchodzi w grę, podobnie jak część intymnych aktów. Jednakże, gdy widzi, że danej osobie zależy na bliskości i to takiej, która nie przekracza jej granic, to stara się ją okazywać.

– Przytulenie jest dla mnie czymś bardzo personalnym i gdy mogę dać komuś odrobinę tego poczucia, to z wielką chęcią to robię. Sama lubię, gdy ktoś daje mi całusa w czoło czy mnie pogłaszcze po głowie. To bardzo pomaga w nawiązaniu relacji intymnej – dodaje.

Chociaż dla wielu odkrywanie własnej seksualności może być ekscytujące, dla 23-letniej Poliny było to dosyć stresujące doświadczenie Na początku nie rozumiała swojej „inności”. Nigdy nie miała potrzeby rozmawiania o seksie. Szukała odpowiedzi, ale dopiero po przeprowadzce do Polski zrozumiała, że jest aseksualna.

– Rodzina zdecydowała, że mam iść na studia gdzieś w Europie. Padło na Polskę. Mieszkam tu z mamą od siedmiu lat. Chociaż nie jest to nie wiadomo jak tolerancyjny kraj, to na pewno o wiele bardziej niż moja Białoruś. I właśnie tutaj zaczęłam odkrywać siebie na nowo. Byłam nawet na marszu równości – opowiada Białorusinka.

Jej coming out spotkał się z różnymi reakcjami. Niektórzy przekonywali ją, że musi dać sobie czas, bo to „przyjdzie jej z wiekiem”. Niektórzy nie rozumieli jej wcale, ale spotkała się też z akceptacją. Rodzina nadal nic nie wie i Polina ma nadzieję, że tak pozostanie. W podobnej sytuacji są też Karolina i Marta, dlatego, aby mogły zachować anonimowość, ich imiona zostały zmienione w tekście.

Karolina miała 17 lat, kiedy zaczęła dostrzegać, że jej stosunek do seksu różni się od stosunku jej rówieśników. Była wtedy w związku i momenty zbliżenia o wiele bardziej ekscytowały jej chłopaka niż ją.

– Najgorsze było uczucie takiego obrzydzenia sobą, że zrobiłam coś wbrew sobie. Wiadomo, że jesteśmy w stanie zrobić wiele w okresie dojrzewania zwłaszcza, żeby zadowolić drugą osobę. I ja też wychodziłam ze strefy mojego komfortu, a potem czułam, że potraktowałam siebie niesprawiedliwe – mówi.

Edukacja seksualna w Polsce nie jest na wysokim poziomie, żeby nie powiedzieć, że nie ma jej wcale. Karolina edukowała się w internecie i przyznaje, że bardzo trudno było jej zaakceptować swoją seksualność.

– Gdy aktywna seksualnie osoba dowiaduje się, że ciebie to nie interesuje i że nie chcesz żadnego zbliżenia, robi wielkie oczy, bo jak coś takiego wspaniałego, emocjonującego może ciebie nie interesować? – dodaje.

Zajęło jej trochę czasu, zanim oswoiła się z myślą, że jest w spektrum aseksualności. Rodzicom nigdy nie mówiła o tym otwarcie, ale często wskazywała w rozmowach, głównie w tych z mamą, że seks jej nie interesuje, a osoba, która będzie z nią w związku, będzie musiała się bez niego obyć. Karolina nie wie, w jakim stopniu to dotarło do jej mamy.

– Problem tkwi też w tym, że mało osób zdaje sobie sprawę z tego, czym jest aseksualność, ale jest już lepiej. Ostatnio poznałam nową znajomą, która powiedziała, że mi zazdrości, że jestem na Erasmusie i mogę się spotykać z kimkolwiek albo wchodzić w relacje ONS (jednonocna przygoda – przyp.red.) albo FWB (przelotna znajomość o charakterze seksualnym – przyp.red.). A ja jej wprost powiedziałam, że jestem aseksualna. Bez wstydu. Otwarcie. Była zdziwiona, ale w pełni to zaakceptowała – opowiada.

Oswojenie się z myślą, że jest się innym od reszty to jedno, ale pokochanie swojej „inności” to zupełnie inna bajka.

– Ile ja się nasłuchałam, że jestem chora, że nie spotkałam jeszcze „dobrej” osoby. Słyszałam również teksty w stylu: „no bo cię jeszcze nikt dobrze nie wyr*chał, dlatego tak mówisz”. To przykre, że niektórzy widzą to jako chorobę, którą można wyleczyć. Nie ma magicznej tabletki i nie ma potrzeby, żeby była – dodaje.

Podobnie jak Marta, Karolina podczas randek nie mówi od razu o swojej orientacji. Chyba że zauważa, że potencjalny kandydat na chłopaka ma nieco inne plany na resztę wieczoru. Wtedy wyciąga swojego asa z rękawa. Dosłownie i w przenośni.

Karolina uważa, że reprezentacja osób w spektrum aseksualności w popkulturze jest niezwykle istotna i na szczęście jest jej coraz więcej, głównie w serialach dla nastolatków. Jednakże również przydałaby się taka w produkcjach przeznaczonych dla starszych, a może i nawet młodszych odbiorców.

– Jest jeden odcinek w „Sex Education”. Dziewczyna przychodzi do seksuolożki i mówi, że ona chyba jest zepsuta. I chociaż to była taka mała rola, to ja tak się właśnie czułam, jak ta dziewczyna, przez bardzo długi czas – tłumaczy.

Z kolei Marta uważa, że reprezentacji jest wciąż za mało i często, niestety przesadnie, wybrzmiewa niechęć do zbliżenia, co jest krzywdzące, bo aseksualność nie zawsze oznacza wstręt do seksu. Pokraczna reprezentacja źle wpływa na samoakceptację osób aseksualnych i zrozumienie ich przez osoby z zewnątrz. A o to przede wszystkim chodzi. Gdyby Karolina mogła powiedzieć coś młodszej wersji siebie, to zapewniłaby ją, że wszystko będzie w porządku i że ma pamiętać o szanowaniu własnych granic. Podobną refleksją uraczyłaby siebie Marta: „Wyluzuj. Nie jesteś sama. Nie narzucaj na siebie aż takiej presji, aby być jak inni”. Z kolei Polina radziłaby sobie: „Nie musisz żyć tak jak reszta, żeby być szczęśliwą. Nie bój się. Jest jak ma być”.

Katarzyna RACHWALSKA