Zboże na złoto i sensualna gra zmysłow. „Chłopi” z szansą na Oscara?

Jagna jest traktowana przez społeczność jak porcelanowa lalka / Źródło: Materiały promocyjne produkcji

Pod koniec września ogłoszono, że to ,,Chłopi’’ będą polskim kandydatem do oscarowego lauru w kategorii Najlepszy Film Zagraniczny. Od premiery na festiwalu filmowym w Toronto film zbiera niemal same entuzjastyczne recenzje i nie można zarzucić mu nadmuchanych pochlebstw. Nawet przy silnie obsadzonej konkurencji, „Chłopi” naprawdę mają szanse na bycie „czarnym koniem” pod kopułą Dolby Theatre.

Powieść Reymonta przeniesiono na wielki ekran ogromnym kosztem. Chodzi nie tylko o koszty pokrywające wieloetapową produkcję, ale również wysiłki malarzy, mających za zadanie nadać filmowi formę pejzażu. Efektem prac jest unikatowa perspektywa, którą duet reżyserski Hugh Welchman i Dorota Kobiela zna od podszewki dzięki wcześniejszej współpracy nad nominowaną do Oscara w 2017 roku realizacją „Twój Vincent”. Tegoroczna premiera osadza widza w rzeczywistości polskiej wsi, w pełnym kolorycie jej wad i zalet, na przekroju kaprysów zamkniętej społeczności. O tym, czy naturalistyczne spojrzenie na świat wystarczy do zdobycia głównej nagrody, przekonamy się dopiero w marcu. Czym „Chłopi” mogą urzec lub zniechęcić jury w wyścigu po Oscara?

W obcej skórze

Kobiecość Jagny wytycza rytm historii. Dziewczęce pragnienie bycia sobą kontrastuje ze stereotypowo wykształconymi oczekiwaniami mieszkańców wsi. Dziewczyna nie tylko przeciwstawia się przymusowemu zamążpójściu i namawiającej jej do tego matce, do której jest przywiązana, ale także nie korzy się za swoje wybuchy złości i nieposłuszeństwo. Postawa dzikiego zwierzęcia szarpiącego żelazne okowy pozostaje z nią do ostatniego aktu, choć i w tak zarysowanym wizerunku pojawiają się pęknięcia. Bruzdą na szklanej tafli jest przebieg ślubu z Boryną i moment wygnania, bo to wtedy Jagna jest skazana na zadowolenie ogółu i nie ma dokąd uciec. Sekwencja obrzędu równie dobrze mogłaby zostać zastąpiona drogą baranka na rzeź. Bohaterka nie jest pozbawiona słabości – jest kobietą, która w pogoni za własnym wyobrażeniem rzeczywistości zderza się ze światem realnym.

Wskazówką do tożsamego traktowania matki natury i głównej bohaterki historii jest fraza wypowiedziana przez jej matkę: „Miłość przychodzi i odchodzi, a ziemia zostaje”. Młoda, kipiąca w gorączce pożądania dziewczyna jest holistyczną metaforą namiętności. Płomień gotowy ruszyć w świat sam decyduje, o tym, kiedy zgaśnie. Jagna wznawia wędrówkę wedle upodobania. Ognista krew dziewczyny jest tym, czego poszukujemy w zerwaniu z tradycją. Historia pisana oczami głównej bohaterki nie ma zamiaru przedstawić spaczonego obrazu polskiej wsi, ponieważ oddaje rzeczywistość wzbogaconą o boleśnie realne problemy. Możliwość odniesienia ich do współczesnych czasów umacnia ich uniwersalność, co z kolei czyni film atrakcyjnym dla odbiorcy. Ludzie nie lubią, gdy ktoś wznosi się ponad ogół. Zazdrość o piękno rodzi szydercze plotki, a każde niepowodzenie ma określonego adresata. Społeczność ujarzmiona wygodą stereotypów decyduje się na wykorzystanie okazji i urządza polowanie na „przypadkową” ofiarę. Ludzkie słabości w „Chłopach” wydają się przerażająco prawdziwe i to właśnie w tym obrazie tkwi siła filmu, który nie próbuje na siłę wygładzić intencji mieszkańców wsi.

Sztuka wyrazu zmysłowego piękna

Bogaty krajobraz polskiej wsi pęcznieje na ekranie w miarę postępowania fabuły, a liryczność obrazu rezonuje wzdłuż i wszerz sali kinowej, przenikając przez kości i mięśnie widzów ku sercom zerwanym do lotu. To dekadentyzm młodopolskiej bohemy artystycznej należy obarczyć odpowiedzialnością za zapierający dech w piersi nadmiar bodźców. Liczne prace Chełmońskiego, Wyczółkowskiego czy Fałata harmonizują opowieść migotliwymi i upajającymi pejzażami.

„Chłopi” bazują na sensualnym pobudzeniu odbiorcy zarówno przez kolory, jak i muzykę, która przynosi na myśl pierwotny rytm wydobywający się z wnętrza ziemi. Każda ze scen tańca przypomina tętniące upojeniem bachanalia, a pierwszoplanowe role należą do ludzkich żądz i namiętności. Młodzieńcza energia dudni w szaleńczym tempie, podkreślając na ekranie, już i tak wyrazistą zmysłowość. Sensualna gra afektów nieraz traktowana jest w przemyśle filmowym jako wyraz szantażu emocjonalnego, mającego otumanić widza i przykryć niedociągnięcia fabularne bądź lekkomyślność bohaterów. W tym przypadku każda z barw, melodii i wypowiedzianych fraz ma jednak swoje miejsce – film nie ucieka się do oszustwa. Autentyczność każdego elementu czyni produkcję szczególnie cenną w oczach krytyków.

Kość niezgody

Przeniesienie kadrów na płótno wiązało się z katorżniczym wysiłkiem artystów, który trwał przez kilka lub kilkanaście godzin w zależności od liczby detali znajdujących się na obrazie. Należałoby spodziewać się, że przy produkcji o tak wielkim rozmachu, wynagrodzenie za animację malarską będzie jasno tożsame z wielkim zaangażowaniem twórców. Jak podaje portal „naEKRANIE”, honorarium artystów wynosiło przeciętnie od 80 do 300 złotych za klatkę. Zestawienie podanych kwot z nakładem pracy czyni z sytuacji zatrudnionych osób zatrważająco (nie)śmieszny żart. Smakujemy goryczy raz jeszcze, ponieważ na oficjalnej stronie filmu można zakupić wydruki powstałych obrazów nawet za 5000 euro. — Bardzo jestem ciekaw, czy do artystów trafia choć skromny procent od zysków ze sprzedaży — zauważał trafnie malarz Karol Prochocki w poście na Facebooku. Produkcja zaprzecza tym doniesieniom, niemniej z perspektywy trwającego do niedawna protestu scenarzystów, wszelkie nieścisłości mogą okazać się dla filmu poważnym problemem. Od potencjalnego zdobywcy Oscara powinno się oczekiwać, że każdy ze współtwórców i zatrudnionych na planie osób zostanie potraktowany zgodnie z etyką pracy.

Oliwia GÓRSKA