Polskie Watergate, czyli Pegasus. Wywiad z Marcinem Bosackim

System Pegasus inwigiluje totalnie urządzenia, które atakuje. // źródło: Freepik, autor: flatart

Komisja śledcza do spraw Pegasusa bada legalność, prawidłowość i celowość działań podejmowanych z wykorzystaniem tego oprogramowania. O największej aferze z czasów rządów PiS, nazywanej nawet „polskim Watergate”, opowiada wiceprzewodniczący komisji, poseł KO Marcin Bosacki.

Czym właściwie jest Pegasus i czy różni się od zwykłego podsłuchu? 

– Przede wszystkim to jest najbardziej zaawansowany system, który potrafi nie tylko podsłuchiwać. Mówienie w sprawie Pegasusa o podsłuchach jest nieprawdą, bo to jest system, który jest w stanie opanować całe atakowane urządzenie. Jeśli atakuje telefon komórkowy, to ma dostęp do SMS-ów wiele lat wstecz, od momentu, kiedy telefon był używany, a nawet wcześniej, jeśli z poprzedniego urządzenia były kopiowane dane. Ten system potrafi też manipulować treściami. Izraelczycy wymyślili tę broń cybernetyczną przeciwko terrorystom arabskim. Są znane przypadki, kiedy Izraelczycy, żeby skompromitować swoich wrogów, wysyłali z ich telefonów innym członkom organizacji pornografię. Więc to nie jest urządzenie podsłuchowe, to jest broń cybernetyczna.

I to właśnie dlatego wokół Pegasusa wybuchła taka afera?

– Tych powodów jest kilka. Po pierwsze ten system potrafi nie tylko podsłuchiwać. Po drugie to urządzenie, wbrew temu, co mówią ludzie z PiS-u, nigdy nie dostało certyfikacji, czyli zgody na używanie od ABW, które muszą mieć wszystkie urządzenia operacyjne w Polsce. Nawet jeśli sądy zgadzały się na użycie kontroli operacyjnej, czyli podsłuchów, to zawsze tylko na określony czas. Na przykład w ciągu miesiąca można zbierać informacje o jakiejś osobie. Tymczasem z powodu możliwości technicznych Pegasusa osoba nie jest inwigilowana na przestrzeni tego miesiąca czy kilku miesięcy, ale tak naprawdę inwigilowane jest całe jej życie. Po trzecie to, co odróżnia sprawę Pegasusa od wszystkich innych afer i łączy tę sprawę z aferą Watergate – podczas kampanii wyborczej wygranej przez PiS w 2019, szef sztabu PO Krzysztof Brejza, był inwigilowany totalnie przez 6 miesięcy. Ostatni atak miał miejsce 2 dni po wyborach. Nigdy nie przedstawiono mu zarzutów ani go nie przesłuchano, a służby miały dostęp do całości danych z jego telefonów komórkowych. Zmanipulowane dane były wykorzystywane podczas kampanii w ówczesnej tubie propagandowej PiS-u, czyli w TVP Info. Właśnie dlatego uważam, że jest to największa afera z czasu rządów PiS.

Skoro Pegasus to broń, która powinna być wykorzystywana przeciwko terrorystom, to dlaczego została wykorzystana przeciwko politykom? Także politykom PiS-u.

– Powiem od razu, że nie znam personaliów osób inwigilowanych poza tymi, które zeznawały przed komisją senacką. Jednak z moich źródeł, również pisowskich, wiem, że raczej to są setki niż dziesiątki osób i że byli to również politycy PiS. Powodów można wyobrazić sobie wiele, mówimy tu o służbach pisowskich kierowanych przez polityków PiS-u, Kamińskiego i Wąsika. Mogło być to np. sprawdzanie lojalności wewnątrz własnych szeregów. Michał Kołodziejczak, zeznał przed komisją senacką, której byłem szefem, że wiosną 2019 był inwigilowany. To był czas, kiedy miał kontakty z ówczesnym ministrem rolnictwa, Janem Ardanowskim, który często był w sporze z szefostwem własnej partii. Sam pan Ardanowski też być może był inwigilowany, ale to się dopiero potwierdzi. Druga bardzo niebezpieczna możliwość jest taka, że niektóre z osób, na które zbierano komplet informacji o ich zainteresowaniach, stanie zdrowia, stanie konta – ta wiedza mogła być wykorzystywana również do szantaży tych ludzi. Tę hipotezę będziemy sprawdzać, ale znając pisowskie obyczaje, jest to całkiem prawdopodobne.

Wspominał pan o tym, że Pegasus to broń stworzona przez Izrael. Czy w takim razie izraelskie służby miały dostęp do danych zbieranych w Polsce?

– To jest kolejna rzecz, którą trzeba zbadać, ale która według specjalistów od cybernetyki, jest wysoce prawdopodobna. Ten system działa tak, że przesyła dane przez serwery w różnych krajach. Serwery są kontrolowane przez tego, kto dostarcza system, czyli izraelską spółkę NSO, a spółka mogła być kontrolowana przez służby izraelskie, choćby z tego powodu, że na eksport jej produktu potrzebna jest zgoda Ministerstwa Obrony. To otwiera kolejne zarzuty wobec tych, którzy kupili Pegasusa, czyli wobec panów Wąsika, Kamińskiego, Ziobry.

O co byłyby to zarzuty?

–  O to, że umyślnie lub nie, tego nie przesądzam, pomagali obcemu wywiadowi – artykuł 130 KK. To będzie badane w najbliższym czasie przez komisję.

Wiadomo już, o jakich liczbach mówimy w kontekście Pegasusa? Ile pieniędzy wydano na ten cel z kieszeni podatników?

– Na razie wiemy, ile kosztował zakup systemu, 33 mln zł, z czego 25 mln w sposób nielegalny przeznaczono na ten zakup z Funduszu Sprawiedliwości, który miał służyć pomocą ofiarom przestępstw, co jest szczególną perwersją systemu pisowskiego. Natomiast nie wiemy, ile kupiono tzw. oczek, czyli strzałów Pegasusem i to na pewno było kolejne kilkadziesiąt milionów złotych. Ale czy to było kolejnych 20, czy 100 mln, tego nie wiemy. Także jeśli chodzi o liczbę wykupionych możliwych ataków na telefony – tutaj pojawiają się liczby od tysiąca do siedmiu tysięcy. Tylko to nie znaczy, że tyle osób było inwigilowanych. Sam Brejza w 2019 roku był atakowany 33 razy co najmniej, zatem na osobę przypadało prawdopodobnie kilka, kilkanaście strzałów. To wszystko będziemy wyjaśniać, od 15 marca ruszamy z pełną prędkością z pracami komisji śledczej. Myślę, że te ustalenia będą jeszcze ciekawsze niż dotychczasowe ustalenia z komisji wizowej i komisji do spraw wyborów kopertowych.

Karolina SZMYGIN